Recenzja filmu

Salma w krainie dusz (2019)
Maciej Kosmala
Carlos Gutiérrez Medrano
Julia Wieniawa-Narkiewicz
Tomasz Kot

Śmierć na pięć

Relacjonując podróż Salmy, debiutujący reżyser Carlos Gutiérrez Medrano miesza ze sobą kolejne filmowe konwencje oraz cytaty. Mamy tu szczyptę horroru, garść kina superbohaterskiego, przygody
Hasło reklamowe na plakacie "Salmy w krainie dusz" mogłoby brzmieć: nie będzie Pixar pluł nam w twarz, ni Dia de Muertos nam monetyzował. Przewodnim tematem meksykańskiej animacji jest bowiem obchodzony 2 listopada w ojczyźnie quesadilii Dzień Śmierci. Uroczystość była wcześniej tematem przewodnim megahitu "Coco" oraz wyprodukowanej przez 20th Century Fox "Księgi życia". Twórcy z Meksyku uznali najwyraźniej, że muszą wkroczyć do akcji, zamiast bezczynnie patrzeć, jak ich dziedzictwo kulturowe jest eksploatowane przez fabrykę snów. W efekcie powstał jednak film wyglądający jak kalka wspomnianych wyżej tytułów. Utwór będący rezultatem niefortunnego popkulturowego sprzężenia zwrotnego.




Legenda głosi, że w Dia de Muertos światy żywych i zmarłych przenikają się ze sobą. Z tego powodu wszyscy mieszkańcy miasteczka Santa Clara stawiają na ulicach ołtarzyki pozwalające nieżyjącym przodkom powrócić na jeden dzień do swoich bliskich. Z niewiadomych przyczyn  jedynie młodziutka sierota Salma, która nigdy nie poznała rodziców, nie może brać udziału  w dorocznych obrzędach. Wszystko zmienia się z chwilą, gdy dziewczyna wchodzi w posiadanie magicznego amuletu. Z jego pomocą w towarzystwie pary przyjaciół, braci Pedra i Jorge, bohaterka przenosi się do tytułowego królestwa dusz. Podczas wizyty we włościach Śmierci nastolatka odkryje prawdę o swoim pochodzeniu, a także stanie do walki z niebezpiecznym przeciwnikiem. Przede wszystkim odbierze jednak kilka cennych życiowych lekcji.



Relacjonując podróż Salmy, debiutujący reżyser Carlos Gutiérrez Medrano miesza ze sobą kolejne filmowe konwencje oraz cytaty. Mamy tu szczyptę horroru, garść kina superbohaterskiego, przygody Indiany Jonesa, a nawet odrobinę westernu. Fluorescencyjny, psychodeliczny podziemny świat zmarłych przywodzi oczywiście na myśl "Coco", zaś gromada pociesznych, rozrabiających na drugim planie stworków wydaje się ewidentnie inspirowana Minionkami. Całość ogląda się bez zgrzytania zębami, ale także bez większej ekscytacji. Postaciom brakuje bowiem głębi, a intrydze -  świeżych pomysłów oraz siły emocjonalnego rażenia. Jeśli chodzi o jakość animacji "Salmie" bliżej raczej do seriali nadawanych przez Nick Jr niż pełnometrażowych filmów kinowych.




Sytuację ratuje nieco dubbing: zadziorna Julia Wieniawa w roli Salmy, złowieszczy Tomasz Kot jako Morlett oraz Katarzyna Skolimowska wcielająca się w troskliwą, choć surową babcię. To dzięki nim poruszane w filmie zagadnienia - młodzieńcza inicjacja, dążenie do samostanowienia, akceptowanie trudnej przeszłości oraz cyklicznej natury życia - zyskują niespodziewanie na wiarygodności. Słowem, meksykańska potrawa nabiera charakteru dzięki polskiej przyprawie.
1 10
Moja ocena:
5
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones